wtorek, 10 czerwca 2014

Rozdzial 7

Odd pośpiesznie objąl dziewczynę, a później zaczęli pośpiesznie o czymś dyskutować. Nie rozumialam z tego Wloskiego belkotu ani slowa. Moja dezorientacja wyrównala się z poziomem zdziwienia tą calą sytuacją. Zastanawialam się czy to nie kolejna biedaczka zdana na jak wielce "podzielną" milość chlopaka.
Wykorzystując chwilową przerwę w ich rozmowie, dowiedzialam się, że Susanne jest...kuzynką Odda! Wiedzialam, że u niego w rodzinie jest dużo kobiet, ale o Susanne nie slyszalam. Ale w końcu nie sposób wszystkie zapamiętać, a mnie nigdy to jakoś szczególnie nie interesowalo. Ale czy to możliwe, że Odd ma tak dobre kontakty z kimś z rodziny? Może dlatego wydalo mi się to trochę dziwne. No cóż, nie znam jej dobrze i może się zdarzyć...prawię wszystko.

Przerwy nie trwają wiecznie i trzeba bylo iść na lekcje. Przy tym wszystkim calkiem zapomnialam o kartkówce z histori. Mialam wielką nadzieję na jakiś latwy temat.
Szczęście mi dopisalo, niestety...calą lekcję nie umialam się skupić. Moje myśli galopowaly to w stronę calej historii z tajemniczą kuzynką Odda, to w drógą stonę do Urlicha, którego jutro zobaczę po raz ostatni na...bardzo, bardzo dlugi czas. Czemu od musi wyjechać z samego rana? -pomyślalam z impetem wbijając dlugopis w do polowy zapisaną kartkę.
-Oddajemy kartki! -zabrzmial za mną glos pana z historii.
-No to mam maly problem...-zamruczalam pod nosem niechętnie oddając w jego ręce moją kartkówkę.
-O panno Ishyjama nie popisalaś się dzisiaj- powiedzial ukratkiem zerkając w pracę.

Późniejsze lekcje, mimo, że już bez kartkówek mijaly każda coraz dlużej...W pewnym momęcie mialam ochotę po prostu wyjść z klasy. Wybieglam z klasy jak tylko zadzwonil ostatni dzwonek.
Zbliżając się do bramy zobaczylam z daleka znajomą twarz. Tak, to byl Urlich, a ja w tym wszystkim zapomnialam jak rano się umawialiśmy.
-Dlugo czekasz?- zapytalam
-Nie, przecież dzwonek zadzwonil parę minut temu. -pokręcilam glową śmiejąc się sama z siebie
-No to co, idziemy czy będziemy tu czekać?

Powoli szliśmy w kierunku mojego domu. Staraliśmy się jak najbardziej skrócić nasz krok, ale i tak prędzej czy później musialo się to skończyć. Obydwoje mieliśmy dzisiaj calą masę roboty więc mogliśmy pozwolić sobie tylko na odprowadzenie mnie ze szkoly.
Podchodząc pod dom coraz bardziej czulam jak rósl we mnie smutek. Nie chcialam tego aż tak pokazywać, ale jak zwykle w takich sytuacjach nie udalo mi się to.
-Sluchaj, wpadliśmy na pomysl, żeby jutro się spodkać wszyscy w internacie i po prostu razem spędzić wieczór. Mam nadzieję, że chcialabyś przyjść.
-No wiesz...po co niby mam przychodzić. -uśmiechnęlam się.
-Cieszę się z tego powodu. -zaśmial się

Stalam już pod furtką domu.
-A więc do jutra? -zapytal
-Tak...do jutra. -wyszeptalam

Gdy tylko się pożegnaliśmy musialam od razu siąść do nauki.
-Czemu w środku sezonu musimy się tyle uczyć? -zastanawialam się szukając książki z francuskiego
------------------------------------
Witam was! Ostatnio zastanawiam się nad tym czy jest sens pisać to dalej...ale siódemka wyszla. Przypominam wszystkim, że "tam" jest zima (początek grudnia). A więc co jak co nie wiadomo jak dlugo to jeszcze potrwa. Może wezmę się w garść? Na chwilę obecną nie wiem. A jeszcze jedna litera w klawiaturze mi wysiadla :(
Pozdrawiam was. ~Lais

2 komentarze:

  1. Super rozdział, moim zdaniem naprawdę jest sens, żeby pisać dalej. Historia naprawdę zaczyna się ciekawie, jestem ciekawa co będzie dalej.:) Cały blog jest świetny.:) Nie przestawaj pisać.<3 :). Pozdrawiam i życzę weny.:)
    PS. Przepraszam, że wcześniej nie komentowałam, ale miałam wiele spraw na głowie i nie dodawałam komentarzy na bieżąco, ale cały czas czytałam. Teraz obiecuję, że będę na bieżąco komentować.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za mile słowa :)
    PS: I to wcale nie chodzi o kom. ^^

    OdpowiedzUsuń