sobota, 21 czerwca 2014

Rozdzial 8

Oto wyjątkowe wydanie mojego bloga. A jaka to okazja? Liczba wyświetleń na blogu wczoraj przekroczyla 1 000. Rozdzial ten dedykuję Brie.
PS: Milego czytania życzę.                 ~Lais


Rano wstalam dosyć wcześnie, żeby jak najszybciej pojawić się w szkole. Szybko się przebralam, zjadlam śniadanie i wyszlam z domu. Przeszlam już ladny kawalek, przynajmniej tak mi się wydawalo, ale droga do szkoly, która zwykle zajmuje mi 5 min. , dzisiaj zdawala się ciągnąć w nieskończoność. Mialam w glowie pustkę, nie moglam przypomnieć sobie nawet jaką mam pierwszą lekcję.

Przed stolówką zauważylam przyjaciól, którzy byli widocznie rozweseleni. W calej tej dezorientacji nie zauważylam, że brakuje jednej osoby.

-Cześć Yumi! Nareszcie jesteś. -przywitala mnie Aelita.

-Nareszcie? Na co? -zapytalam jak otępiala.

-No nie mów, że nie pamiętasz! Przecież mamy robić przyjęcie z okazji wyjazdu Urlicha. -zaśmiala się

-Ale...ono nie mialo być wieczorem? Co z lekcjami, a poza tym...-rozejrzalam się bezradnie.- Gdzie on jest?

-Przecież on już wyjechal. -z dziwnym wyrazem twarzy uśmiechnąl się Odd.

-Jak to? Nie rozumiem. -nie umialam pozbierać myśli

-Powiem to najprościej jak da. -powiedzial Wloch wyraźnie akcentując każdy wyraz. -Urlich-nareszcie-wyjechal-i-z-tego-powodu-świętujemy! Rozumiesz już?

Pokręcilam glową bez oriętacji. Czy ominąl mnie wyjazd Urlicha? Co się tutaj dzieje? "Nareszcie wyjechal"?. Czy oni się cieszą?

-Ach! To nie ma sensu. Przecież on mial wyjechać...wieczorem. I czemu mówisz "nareszcie"?

Wloch wybuchl śmiechem, jakby to co powiedzialam bylo żartem. Aelita przylożyla mi rękę do czola.

-O co wam chodzi?

-A jak myślisz? Od tygodnia mówisz, że nie możesz się doczekać tego dnia, a teraz nie wiesz o czym mówię? -Odd ledwie hamowal śmiech. W końcu nie wytrzymal. Inni też zaczęli się śmiać.

-Wybaczcie, muszę chwilę odetchnąć. -pobieglam przed siebie.

Bieglam bez celu, musialam to wszystko ogarnąć. Co się tu dzieje? Gdzie ja jestem? Nagle przed sobą przez urywek sekundy zobaczylam ścianę. Nie umialam wychamować.

Dziwnym cudem stalo się ciemno. Powoli otworzylam oczy próbując zidentyfikować miejsce w którym się znajduję. Mój, na początku calkiem zamazany wzrok zacząl rozróżniać ksztalty. Nagle oślepilo mnie czerwone światelko zegarka.

-4:30? -zapytalam niedowierzając. Spojrzalam jeszcze parę razy. Zaczęlam kojarzyć fakty. -Zaraz, zaraz...jestem u siebie w pokoju. Jest...4:30 nad ranem. Przecież to byl tylko sen. -śmiejąc się sama z oparlam się o ścianę. Po chwili znowu poczulam, że jestem zmęczona. W końcu byl środek nocy. Licząc na to, że więcej dziwnych snów nie będzie, polożylam się spowrotem do lóżka.

Wkrótce nastal ranek...ten prawdziwy. Przynajmniej mialam taką nadzieję. Momo, iż wiedzialam, że to byl tylko sen, nie bylam pewna tego, co zastanę w szkole.

Przy automacie zauważylam stojącego Urlicha. Podeszlam i przytulilam się do niego. Chlopak byl widocznie zdezorientowany.

-A co to za mile przywitanie? -uśmiechnąl się

-Ach, nie pytaj. To baarrdzoo...dluga historia.

-Mam czas. -śmial się. Odwzajemnilam uśmiech, ale nic więcej nie powiedzialam.

-W każdym razie...jesteś już pewna, że dzisiaj przyjdziesz?

-Tak...-nagle z mojej twarzy zniknąl uśmiech

-Nie musisz przychodzić jeśli nie chcesz. -jego ton stal się bardziej pretensjonalny

-Nie, to nie o to chodzi. Po prostu nie wierzę, że to ostatni dzień kiedy mam okazję z tobą porozmawiać.

-Ja wiem, czy ostatni? Przecież nie wyjeżdżam na zawsze.

-Cieszę się.

Znowu zaczęliśmy się śmiać. Bylo jeszcze wcześnie, postanowiliśmy więc jeszcze chwilę porozmawiać. Później poszlam w stronę klasy, gdzie zastalam Williama rozmawiającego z Susanne.

-Cześć wam! -podeszlam do rozbawionej pary

-Cześć Yumi! Milo cię widzieć. -powiedziala dziewczyna

-O, to wy się znacie!

-Wy...też się znacie? -dziewczyna sprawila wrażenie lekko speszonej


Lekcje minęly dość przeciętnie...chociaż...nauczyciel z francuskiego zachorowal i przełożono sprawdzian, dla którego zmarnowałam caly wczorajszy wieczór...ale cóż...
Nadchodzila godzina mojego spodkania z przyjaciółmi. Idąc w stronę budynku akademika wpadłam na Williama, z którym znowu szla Susanne. Nie wiem dlaczego, ale wydalo mi się to dziwne. Dziwne, że znowu na siebie wpadamy i dziwnym cudem on znowu jest z Susanne. Czy to możliwe, że oni też się znają? A może to...coś więcej? Yumi, weź się w garść! Przecież ty jesteś z Urlichem, a William ma prawo robić co chce. Faktycznie...muszę dać temu spokój. Co się ze mną dzieje?
-Przyjdziesz dzisiaj wieczorem? -zapytałam
-Eee...nie...Nie, coś mi wypadlo...-odpowiedział chwiejnym glosem. Popatrzyl się na dziewczynę, która uważnie przeszywała go wzrokiem. (spojrzenie to nie było raczej przyjazne)
-O...szkoda. Myśleliśmy, że będziemy wszyscy.
-Nie martw się, poradzicie sobie beze mnie.
-A bo ja wiem? -zrobiłam dziwną minę. Chcialam ukryć calkiem słuszne zdenerwowanie na chłopaka.


Poszlam w stronę pokoju Urlicha i Odda. Zaskoczyla mnie obecność już wszystkich.
-Spóźnilam się? -zapytałam niepewnie wchodząc do pokoju
-Nie, skąd...to my przyszliśmy wcześnie. -zaśmiala się Aelita.


Caly wieczór spędziliśmy właściwie na głupotach, bo nasze głupie gadanie nie miało większego sensu. Nie robiliśmy konkretnie nic, a jednak żadne z nas nie czulo mijających jak z bicza strzelil godzin. Ani się spostrzegliśmy było już dobrze po dziewiątej, ba...zbliżala się już dziesiąta. Nagle do pokoju wszedł Jim.
-A co to za spotkania towarzyskie?! No, zbierać się!
-Jim, naj nam jeszcze chwilę. -powiedział błagalnym tonem Odd.
-Hmnm...dobrze...ale za minutę ma tu nikogo nie być.
-Ale Jim, my tu mieszkamy. -zaśmial się
-Już ty dobrze wiesz o czym mówię. -powiedział Jim na odchodne głośno zamykając za sobą drzwi.
Siedzieliśmy chwilę bez słowa, potem zaczęliśmy się wyłamywać. Najpierw poszedł Jeremy, później Aelita...Nie miałam wyjścia, również musiałam się zbierać. Ze smutkiem popatrzyłam na Urlicha i wyszłam z pokoju.
Już prawie wychodziłam z budynku, kiedy nagle poczułam lekkie szarpnięcie za ramię...


CDN.~
---------------------------------
Cześć! Nie mam za bardzo co tu pisać ale powiem jedno...będzie się dzialo (teoretycznie). Dzięki za wyświetlenia i kom.

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Powiadomienie

Tak...to nie kolejny rozdzial. Chcialam tylko was przeprosić i powiedzieć, że Rozdzial 8 pojawi się dopiero pod koniec miesiąca (z powodu problemów technicznych).
~Lais

wtorek, 10 czerwca 2014

Rozdzial 7

Odd pośpiesznie objąl dziewczynę, a później zaczęli pośpiesznie o czymś dyskutować. Nie rozumialam z tego Wloskiego belkotu ani slowa. Moja dezorientacja wyrównala się z poziomem zdziwienia tą calą sytuacją. Zastanawialam się czy to nie kolejna biedaczka zdana na jak wielce "podzielną" milość chlopaka.
Wykorzystując chwilową przerwę w ich rozmowie, dowiedzialam się, że Susanne jest...kuzynką Odda! Wiedzialam, że u niego w rodzinie jest dużo kobiet, ale o Susanne nie slyszalam. Ale w końcu nie sposób wszystkie zapamiętać, a mnie nigdy to jakoś szczególnie nie interesowalo. Ale czy to możliwe, że Odd ma tak dobre kontakty z kimś z rodziny? Może dlatego wydalo mi się to trochę dziwne. No cóż, nie znam jej dobrze i może się zdarzyć...prawię wszystko.

Przerwy nie trwają wiecznie i trzeba bylo iść na lekcje. Przy tym wszystkim calkiem zapomnialam o kartkówce z histori. Mialam wielką nadzieję na jakiś latwy temat.
Szczęście mi dopisalo, niestety...calą lekcję nie umialam się skupić. Moje myśli galopowaly to w stronę calej historii z tajemniczą kuzynką Odda, to w drógą stonę do Urlicha, którego jutro zobaczę po raz ostatni na...bardzo, bardzo dlugi czas. Czemu od musi wyjechać z samego rana? -pomyślalam z impetem wbijając dlugopis w do polowy zapisaną kartkę.
-Oddajemy kartki! -zabrzmial za mną glos pana z historii.
-No to mam maly problem...-zamruczalam pod nosem niechętnie oddając w jego ręce moją kartkówkę.
-O panno Ishyjama nie popisalaś się dzisiaj- powiedzial ukratkiem zerkając w pracę.

Późniejsze lekcje, mimo, że już bez kartkówek mijaly każda coraz dlużej...W pewnym momęcie mialam ochotę po prostu wyjść z klasy. Wybieglam z klasy jak tylko zadzwonil ostatni dzwonek.
Zbliżając się do bramy zobaczylam z daleka znajomą twarz. Tak, to byl Urlich, a ja w tym wszystkim zapomnialam jak rano się umawialiśmy.
-Dlugo czekasz?- zapytalam
-Nie, przecież dzwonek zadzwonil parę minut temu. -pokręcilam glową śmiejąc się sama z siebie
-No to co, idziemy czy będziemy tu czekać?

Powoli szliśmy w kierunku mojego domu. Staraliśmy się jak najbardziej skrócić nasz krok, ale i tak prędzej czy później musialo się to skończyć. Obydwoje mieliśmy dzisiaj calą masę roboty więc mogliśmy pozwolić sobie tylko na odprowadzenie mnie ze szkoly.
Podchodząc pod dom coraz bardziej czulam jak rósl we mnie smutek. Nie chcialam tego aż tak pokazywać, ale jak zwykle w takich sytuacjach nie udalo mi się to.
-Sluchaj, wpadliśmy na pomysl, żeby jutro się spodkać wszyscy w internacie i po prostu razem spędzić wieczór. Mam nadzieję, że chcialabyś przyjść.
-No wiesz...po co niby mam przychodzić. -uśmiechnęlam się.
-Cieszę się z tego powodu. -zaśmial się

Stalam już pod furtką domu.
-A więc do jutra? -zapytal
-Tak...do jutra. -wyszeptalam

Gdy tylko się pożegnaliśmy musialam od razu siąść do nauki.
-Czemu w środku sezonu musimy się tyle uczyć? -zastanawialam się szukając książki z francuskiego
------------------------------------
Witam was! Ostatnio zastanawiam się nad tym czy jest sens pisać to dalej...ale siódemka wyszla. Przypominam wszystkim, że "tam" jest zima (początek grudnia). A więc co jak co nie wiadomo jak dlugo to jeszcze potrwa. Może wezmę się w garść? Na chwilę obecną nie wiem. A jeszcze jedna litera w klawiaturze mi wysiadla :(
Pozdrawiam was. ~Lais

sobota, 7 czerwca 2014

Rozdział 6

-Cześć!
-Cześć, dzwoniłam już wcześniej, ale...nie odbierałaś telefonu. Mam nadzieję, że ci nie przeszkadzam...
-Nie, skąd, ty nigdy nie przeszkadzasz- powiedziałam. -teraz już jestem wolna. Nawet nie wiesz jak chciałam z kimś porozmawiać.
-Widzę, że trafiłam -zaśmiała się- Stało się coś?
-Nawet nie wiesz ile tego dzisiaj było...
-W dobrym sensie mam nadzieję. 
-Nawet się nie spodziewasz! A więc zaczęło się...

Opowiedziałam jej cały mój dzisiejszy dzień. Nie wiem, ale odniosłam wrażenie, że nie zaskoczyło ją to, co wydarzyło się między mną a Urlichem. Przy tym wszystkim całkiem zapomniałam o tym, że w tą ostatnią noc przed jego wyjazdem będę siedzieć w domu. Chciałam pożegnać się z nim jako ostatnia...
Szykując się na następny dzień, zaczęłam się zastanawiać, nad tym co właściwie się dzisiaj stało. Czy nasz...właściwie przypadkowy pocałunek miał już na dobre potwierdzić to czy jesteśmy razem? Wiem co było przez ostatni miesiąc, ale...
Nagle przez moją głowę przeleciało to, co powiedziała mi pod koniec naszej rozmowy Aelita. Mówiła o tym konkursie fotograficznym.
-Czemu nauczyciele wymyślili, że na rozdanie nagród mamy założyć mundurek szkolny?! -zastanawiałam się bezradnie grzebiąc w szafie w poszukiwaniu starego stroju- Przecież nikt tego nie nosi! No jasne... dyrektorowie z całego regionu, kasa, prestiż...trzeba się wykazać- w myślach układałam coraz to nowsze słowa pogardy dla pomysłu Delmasa.
Nagle w moich rękach znalazł się zakurzony mundurek szkolny. Granatowa spódnica z białą koszulą, do której przypięty był pomarańczowy krawat.
-Ale, żeby pomarańczowy?- wzdychałam.- ciekawe, czy ja się do tego w ogóle wcisnę?
Niechętnie założyłam na siebie przyciasny strój i spojrzałam w lustro.
-Robisz to tylko i wyłącznie dla siebie. Wyglądasz normalnie.-uspokajałam się.- no cóż...-rozłożyłam mundurek na oparciu od fotela. 
Nareszcie miałam czas odpocząć. Zdałam sobie sprawę z tego, że dawno nic nie pisałam. Nad niczym nie myślałam.

"Wciąż nie mogę uwierzyć w to co się stało. Teraz to już nie ma odwrotu..."-zaśmiałam się.-"Teraz jestem pewna, że chcę z nim być. Zaraz...jeszcze jakiś czas temu nie przyszłoby mi do głowy powiedzieć to z takim przekonaniem. Może to dziwne, ale najchętniej przebywałabym z nim cały czas. I tak jest od jakiegoś czasu. To okropne! Jestem już dorosła*, a cieszę się jak dziecko! Czy to w ogóle możliwe, żebym była aż tak zakochana?
Dużo się dzieje. Trzymam kciuki za moją fotografię. Nie wiem, czy moje zdjęcie się nada**, ale nie można rezygnować."
Przerwała mi nagła fala zmęczenia. Było blisko dwunastej, postanowiłam już iść spać. Nie mogłam się doczekać następnego dnia w szkole, ale jednocześnie świadomość płynącego coraz szybciej czasu dobijała mnie prawie całkowicie.

Rano postanowiłam szybko iść do szkoły. Nie żebym jakoś nagle polubiła zajęcia w szkole, ale wiedząc, że "Urlich jutro wyjeżdża", niejako wewnętrznie czułam się do tego przymuszona. Niechętnie założyłam przygotowany wcześniej mundurek z tak uh...pomarańczowo-zielonym krawatem i wyszłam z domu.
Pierwszą lekcją miał być j. francuski, więc pokierowałam krok na salę z tego przedmiotu. Po drodze wpadłam na Urlicha. Przytuliłam się do niego na przywitanie.
-A więc postanowione? -zaśmiał się
-A jak myślisz? -przybliżyłam się do niego. Chcąc pocałować go w policzek musiałam lekko unieść się na palcach. Przeszkodziły mi jedynie znajome głosy nadchodzące z tyłu.
-A o co się tu rozchodzi? -usłyszałam za sobą głos Odda. Odwracając się w jego stronę czułam jak na mojej twarzy pojawia się lekki rumieniec.
-A...nic.
-O Yumi, nie poznałem cię. Jak ty ślicznie wyglądasz!- śmiał się. W odpowiedzi zrobiłam zimną minę wgapiając się w twarz Włocha.
-A właśnie...co to za wyjątkowa okazja? -zapytał Urlich
-Hm...rozdanie nagród za konkurs fotograficzny- powiedziałam bez żadnych emocji
-Nie mają z tobą szans- powiedział Stern na pożegnanie.

Na trzeciej lekcji zaproszono wszystkich na uroczyste zakończenie konkursu. W czasie gdy młodsze klasy przedstawiały na ten temat przedstawienia, ja szukałam wolnego miejsca obok przyjaciół. Występy przerwał dyrektor jakiejś sąsiedniej od Kadic szkoły, który przygotowywał się do wygłoszenia laureatów konkursu. 
-Zacznę od prac wyróżnionych. Bez miejsca, ale też docenionych.
Na początku myślałam, że nawet w tej kategorii nie zajmę miejsca, ale z czasem wyczytywania imion miałam coraz większe wrażenie, że mnie wyczyta. 
-Skończył czytać wyróżnienia. -powiedziałam do Aelity siedzącej obok. -teraz to już przesądzone. Nie zajęłam żadnego miejsca.
-Oj, jeszcze nie wszystko przesądzone!
-Jeszcze zobaczymy.
-Yumi, za bardzo dramatyzujesz! -powiedział Jeremy, gdy do moich uszu doszły słowa prowadzącego
-Miejsce drugie należy do... Yumi Ishyjamy. Prosimy, by tutaj podeszła.
Nie do końca wierząc w to, co usłyszałam wstałam. Radosne spojrzenia przyjaciół wzmocniły mnie na duchu. Wstałam idąc w stronę sceny.
-Gratulujemy panno Ishyjama! -powiedział wysoki mężczyzna wręczając mi dyplom i nagrodę.
-Dziękuję bardzo- uśmiechnęłam się szeroko

Pierwsze miejsce zajęła niejaka Susanne Litrio. Postanowiłam jej pogratulować. Blondynka akurat szła koło mnie.
-Cześć, mogę na chwilę?
-Tak.- powiedziała niewyraźnie dziewczyna
-Muszę ci powiedzieć, że ci gratuluję.
-Ja...dziękuję.-odparła. Znowu niewyraźnie, ale z pełną pewnością.
-Poszło ci wprost genialnie! 
-Przepraszam, nie wiem co dokładnie powiedziałaś.- byłam zaskoczona tym co powiedziała.- Wybacz, ale nie znam aż tak francuskiego.- jej nazwisko wydawało mi się jakoś obco brzmiące.
-Miałam na myśli, że poszło ci bardzo dobrze. -uśmiechnęłam się.
-Dziękuję. Pochodzę z Włoch, po francusku umiem zaledwie podstawy. Nazywam się Susanne.
-Ja jestem Yumi, miło cię poznać. Powiedz proszę, jak radzisz sobie z francuskim 24 h/dobę?
-Nie mieszkam w internacie, ale chętnie podszkoliłabym się w języku.
-Znam kogoś, kto nada się do tego idealnie...bardzo dobrze-poprawiłam się w obawie, że tego słowa nie zna również.
-Na prawdę? Byłabym wdzięczna, jeśli ta osoba się zgodzi.

Uznałam, że nie kto inny jak Odd sprawdzi się w tej kwestii. Doskonale mówi po francusku, a jednocześnie zna włoski, w końcu z Włoch pochodzi. 
Nie pomyliłam się. Odd siedział pod klasą og geografii.
-Odd, mam do ciebie małą prośbę.
-Odd wielki  i wspaniały zgłasza się do dyspozycji. -żartował
-Poznałam dziewczynę z Włoch, która chciałaby się podszkolić we francuskim.
Chłopak zbliżył się do mojego ucha.
-Ładna? -szepnął
-Ach! Tylko to ci w głowie!
-Zgoda, ale nie będę pracował z byle kim. A właśnie, jak ci poszło na konkursie? -nawet nie zauważyłam, że go tam nie było.
-Drugie miejsce! -uśmiechnęłam się. -Zdobyłam drugie miejsce!
-Gratuluję.

Na następnej przerwie zgodnie z obietnicą, pojawiłyśmy się w umówionym miejscu. Gdy pojawiłyśmy się w polu widzenia Odda, ten zrobił dziwną minę.
-Susanne, co ty tu robisz?

Nie wiedziałam co o tym sądzić. Czy Włoch znał ową blondynkę?
--------------------------------
*3 LO
**napisałabym dokładniej, ale za nic nie mam pomysłu

Cześć wszystkim! Napisałam Rozdział 6! (jeszcze nigdy tak daleko nie doszłam). Dzisiaj trochę mniej o Ulumi, w następnym będzie trochę więcej :) Dzięki za to wszystko, czyli, że czytacie "to coś". Jak już mogliście zauważyć, na stronie pojawił się nowy wygląd, bo tamten doprowadzał mnie już do szału. Jestem ciekawa który się wam bardziej podoba.

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Rozdział 5

Rozdział z dedykacją dla @Julia. , która od pierwszego rozdziału wiernie towarzyszyła blogowi. Dzięki!

***

Poszliśmy w stronę starej fabryki. Nie dziwię mu się, że chciał po raz ostatni zobaczyć to miejsce...zwłaszcza to...
Po drodze wspominaliśmy dawne czasy...dopiero teraz naprawdę uświadomiłam sobie ile się znamy...i ile razem przeszliśmy. Przystanęliśmy na moście, którym tyle razy razem chodziliśmy. Myśląc o tym wszystkim poczułam jak po moim policzku spływa pojedyncza łza. Nie planowałam tego i chcąc ukryć to przed resztą świata, szybko otarłam kroplę rękawem. 


-Yumi, świat nie kończy się na moim wyjeździe- uśmiechnął się i starł resztki wody z mojej twarzy. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć
-Może masz rację...jest to jednak dla mnie duża zmiana. Bardzo duża.
-Nie jesteś sama- czy on w ogóle nie przejmował się tą sytuacją? a może po prostu jak ja chciał ukryć emocje które nim targały?... tego się nie dowiem. 


Jedno wiem na pewno. Miał rację... Czy ja na prawdę przez to wszystko zapomniałam jakiego wsparcia udzielają mi przyjaciele? 



Po chwili milczenia poszliśmy w stronę parku. Chodziliśmy chwilę bez celu, po czym usiadłam na trawie. Urlich usiadł koło mnie. Dopiero teraz zaczęliśmy naprawdę rozmawiać. Śmialiśmy się, wspominaliśmy dawne czasy. Po prostu cieszyliśmy się tymi ostatnimi chwilami spędzonymi razem. 


Siedząc razem w ogóle nie czułam upływu czasu i zanim się spostrzegłam zrobiło się późno.

-Już siódma, chyba powinnam się zbierać...-powiedziałam z niechęcią. chłopak dyskretnie się uśmiechnął.- Stało się coś?- zapytałam. nie rozumiałam jego zachowania
Ciemnowłosy powoli wstał zbliżając się do mnie. Czułam jak przyśpiesza mi oddech, a serce bije coraz mocniej. Teraz, gdy nasze usta dzieliły od siebie milimetry czas już wydawał się wcale nie płynąć.

-Totalne szaleństwo.-szepnęłam lekko się uśmiechając.- nie odpowiedział. przyciągnął mnie delikatnie do siebie. nasze usta się zetknęły.
Czas płynął, a ja czułam jak moje nogi robią się miękkie. Nasz pocałunek trwał by dłużej, gdyby nie telefon który dzwoni zawsze w nieodpowiednim momencie. Odebrałam.

-Halo?
-Halo Yumi? Tu ojciec. Gdzie ty się włóczysz? Wracaj szybko do domu!
-Ale...
-Żadne ale, jutro szkoła, a ty jesteś nie wiadomo gdzie!
-Tato, nie chodzę już do pierwszej klasy!
-Nie dyskutuj, czekam!
-Tato, ja....-nie zdążyłam dokończyć bo przerwał rozmowę

-Teraz na prawdę muszę już iść- zaśmiałam się


Pożegnaliśmy się, a ja szybko pobiegłam do domu. Mama siedziała w kuchni, tato siedział przy laptopie w salonie. Przypomniałam sobie naszą poranną rozmowę, nie mogłam się doczekać odpowiedzi rodziców.

-Możecie tu podejść na chwilę?
-Moment. -powiedział ojciec
-Mógłbyś poświęcić chwilę córce! Ciągle siedzisz przy tej pracy!- powiedziała, a raczej wykrzyczała mama zamykając ojcu klapkę od laptopa
Ten niechętnie wstał posyłając jej niemiłe spojrzenie.

-Pamiętacie jak rano prosiłam was, żebyście poszli do szkoły zapytać się pana dyrektora o tą jedną noc w Kadic? Obiecaliście tam iść.
-Byliśmy w szkole.
-No i co, zgodził się?
-Delmas? Tak, ale my po krótkim zastanowieniu uznaliśmy że to nie jest konieczne. -powiedział bez żadnych emocji ojciec.
-Ale...mówiłam jakie to dla mnie ważne.
-Zrozum Yumi, że nie będziesz nocować po internatach, jeśli mieszkasz 200 m od szkoły. -mama starała się mnie uspokoić
-Ale...
-Żadne ale! Nie i już! -podniósł głos
-Nie krzycz tak na nią! Nie masz serca.
-Nie będę pozwalał, żeby moja córka decydowała za mnie. Koniec!
-A więc tylko to się dla ciebie liczy?

Rodzice zaczęli się kłócić na dobre, a ja nie mogąc już tego słuchać pobiegłam do swojego pokoju. Znowu zadzwonił telefon. Najchętniej wyłączyłabym go, ale widząc na ekranie napis Aelita, poczułam się zmuszona odebrać.

-----------------------------------
Rozdział 5 wyszedł :) Nareszcie mam naprawiony komputer, co usprawni bloga. A więc, rozdziały będą ukazywać się regularnie, a ja będę miała czas, żeby odpisywać na komentarze. 
Rozdział moim zdaniem wyszedł fajnie, nie wiem jak wam się podoba, zachęcam do komentowanie. Następny postaram się zrobić za tydzień :) Ciao ~Lais