środa, 14 maja 2014

Rozdział 3

,,Piątek...deszczowy, listopadowy piątek. Dzisiejsza pogoda dawała się wszystkim we znaki. Pierwsza lekcja - chemia.

W takie dni wszystko denerwuje, drażni. Szczególnie na lekcji chemii. Wszystko co znajdowało się wokół mnie w klasie było ciekawsze niż lekcja. Latałam wzrokiem po klasie, to na okno, to moją uwagę zwracała uwagę jakaś plama na suficie. Myślałam też o tak długo wyczekiwanej dyskotece dzisiaj wieczorem. Miałam nadzieję, że deszcz niczego nie zepsuje." -pierwszy wpis od tak dawna...- pomyślałam. Ostatnio tyle rzeczy zawraca mi głowę, że nie mam na nic czasu. Zazwyczaj nauka, nie wiadomo co jeszcze. Teraz dopiero zrozumiałam jaką wcześniej miałam swobodę...no i, że zanim się zorientowałam, moi przyjaciele zaczynają wyjeżdżać.

Zaczęłam się szykować na dyskotekę i jak zwykle nie miałam najmniejszego pojęcie w co się ubrać.
-Szafa jest pełna ubrań. Weź się w garść! -mówiłam sama do siebie- Ach...źle jest ze mną, zaczynam mówić sama do siebie. -zaśmiałam się

W końcu wybrałam. Naszykowałam się pół godziny przed czasem. Pełna zadowolenia wyszłam z domu, gdzie zastały mnie dwie niespodzianki. Jedna, że przestało padać, a druga...

-Urlich? A co ty tu robisz?
-Przyszedłem po ciebie. Nie cieszysz się? -na jego twarzy pojawił się uśmiech
-Oczywiście, że się cieszę -cmoknęłam go w policzek

Staliśmy tak parę sekund, potem poszliśmy w kierunku szkoły.
-Przesunęli dyskotekę pół godziny wcześniej.
-Na prawdę? W takim razie jesteśmy spóźnieni. -zaśmiałam się
-Ja wcale nie czuję się spóźniony- przygarnął mnie ramieniem

Dotarliśmy do szkoły w jakieś 20 min. W całym internacie słychać już było głośną muzykę. Przed szkołą czekała reszta paczki.
-Czekacie na nas? -zapytałam
-Nie, podziwiamy kwiatki, ptaszki i kolorowe motylki - powiedział Odd- A jak myślisz?
-Nie chcieliśmy zacząć bez was. - powiedziała Aelita
-Mówiłem, żebyście na nas nie czekali.
-Powiedz to różowowłosej- żartował Odd
-Ma się tą siłę przekonywania.
-To co, będziemy tu stać jeszcze dłużej, czy wchodzimy do środka? -zapytał William.
-Racja. -przyznałam

(***)

Impreza trwała. Wszyscy bawili się wprost świetnie...przez pierwsze dwie godziny. Potem postanowiliśmy przenieść się do pokoju Jeremiego. 

-Jej...-usiadłam na łóżku.
-Przecież było fajnie. -powiedziała Aelita
-Ale ja wcale nie narzekam.
-To czemu wzdychasz? -zapytała
-Ja...po prostu jestem zmęczona.
-Hej, ale gdzie jest Odd?
-Ostatnio widziałam go...przed szkołą.
-Wiem! -powiedział Urlich i wybiegł z pokoju; poszliśmy za nim

Chłopak poszedł w kierunku swojego pokoju. Nie pomylił się. Odd siedział zgaszony na łóżku.
-Jak miała na imię? -usiadł koło niego
-Ja...Nie wiem.
-Co to znaczy "nie wiem"
-A co może znaczyć? Widziałem ją tu pierwszy raz. Było fajnie...mało powiedziane. Ale skończyło się tak, że jak zwykle dostałem łomot.
-A ja myślałam, że po tylu razach, jesteś już odporny -zaśmiałam się

------------------------
I takim akcentem oddaję w wasze ręce rozdział 3, dzisiaj wyjątkowo w czwartek (brak weny). Trochę jałowy, mogę bez trudu zaliczyć go do najgorszego z tych trzech napisanych. Jak to jest, że zrobię sobie wcześniej rozdział na brudno, a jak idę go napisać to piszę coś całkiem innego. W tym rozdziale szczerze mówiąc Urlich i Will mieli trochę oberwać, ale uznałam, że na razie nie będę ich męczyć (na razie).

2 komentarze:

  1. Mówisz że beznadziejny, szczerze masz racje... żarcik:-) jest świetny nie wiem co ty od niego chcesz. Czekam na next:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. E tam beznadziejny... Fajny! :) Ooo Odd kolejny łomot... taka rutynka :D
    Czekam na next ^^

    OdpowiedzUsuń