wtorek, 6 maja 2014

Rozdział 2

Wieczorem zgodnie ze zwyczajem wyciągnęłam mój czerwony notes i zaczęłam pisać...miałam tyle do napisania, ale jednocześnie nie miałam pojęcia co napisać. Westchnęłam i zaczęłam pisać.

,,Niedługo po szesnastej zadzwonił domofon. Nie zwlekając ani chwili ściągnęłam z wieszaka ulubioną kurtkę i wyszłam przed dom.
 
(***)

Szliśmy już ładną chwilę, a ja z każdą kolejną minutą miałam większe przeczucie, że on nie jest sobą. Nie, to nie był ten Urlich którego znałam.

-Stało się coś? -zapytałam niepewnym głosem -Jesteś jakiś zmieszany.
-Ostatnio mam mały problem. Bo wiesz...jakiś czas temu dowiedziałem się, że rodzice planują wyjazd w rodzinne strony. Jak to ujęli "sprawy prywatne". Myślałem,  że zostawią mnie tutaj, w Kadic, bo po co mieliby się ze mną targać za granicę. Niestety, bardzo chcą żebym jechał z nimi. Najgorsze jest to, że nie chcą powiedzieć dlaczego.

Ta wiadomość była dla mnie dużym zaskoczeniem. Nie mogłam uwierzyć w to, że jeden z moich przyjaciół miałby w tej chwili wyjechać. Wiem, trzeba pogodzić się z losem, że za półtora roku kończę liceum, więc i tak to rozstanie nastąpi, ale teraz? Tak, nie chodziło też o zwykłego przyjaciela.

Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć.
- Wybacz, że o to pytam, ale jeśli wyjedziesz, to...czy wrócisz jeszcze tutaj, do Francji?
- Prawdopodobnie tak, ale nic nie wiadomo. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem wrócę na nowy rok szkolny.
- Bez ciebie będzie inaczej.
- W dobrym czy złym znaczeniu? -chłopak całkiem zmienił ton głosu, zaczął żartować
- Oczywiście, że w dobrym -sama zaczęłam się śmiać -Jak możesz sądzić, że byłoby inaczej.

(***)

Zaczęło robić się zimno, a żółte, październikowe niebo zasnuło się chmurami. Z nieba coraz częściej spadały pojedyńcze krople. 

- Tylko deszczu brakuje!
- Musimy się gdzieś schować, bo zaraz lunie.

Postanowiliśmy schować się w szkole, bo byliśmy od niej blisko. I tak zanim tam dotarliśmy byliśmy już przemoczeni do suchej nitki.

Stojąc koło siebie cali przemoczeni wyglądaliśmy wprost komicznie. Usiedliśmy koło ściany.

-Yumi...wiedz, że jestem ci wdzięczny -zaskoczyły mnie te słowa
-Niby dlaczego?
-Między innymi, że siedzisz tutaj w taką pogodę -zaśmiał się- Musiałem z kimś pogadać.
-Ale przecież...
-Wcale nie musiałaś wychodzić z domu. Zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że od jakiegoś czasu prawie ze sobą nie rozmawiamy.
-To prawda, ale teraz wiem dlaczego i gdyby mi przydarzyła się taka sytuacja też czułabym się przytłoczona. Teraz rozumiem, poza tym bardzo miło spędziłam dzisiejsze popołudnie
-Dzięki...-ciemnowłosy chwilę się zawahał, a później niepewnie objął

To było takie...w ogóle się tego nie spodziewałam. Wtedy przez moje ciało przebiegł dziwny ciepły dreszcz."- Ten dzień był taki wyjątkowy...wciąż nie mogę uwierzyć w to co się stało. - pomyślałam zamykając czerwony notes. 

Wiem dobrze, że te dwa tygodnie będą wyjątkowe...a potem? Kolejna pustka. Boję się zmienić nasze relacje z przyjacielskich na "coś więcej", ale mam wrażenie, że jak wyjedzie będę żałowała, że tego nie zrobiłam. 

Hmn...kolejny dylemat. Kolejna decyzja do podjęcia...

------------------
Sorry, że tak długo, ale mam małe "problemy techniczne" z komputerem i do puki tego nie załatwię, będę pisała z dużymi przerwami. 
Muszę przyznać, że miałam co do tego rozdziału dosyć duże wątpliwości, ale jakoś trzeba sprawę wyjaśnić. Obiecuję, że w następnym rozdziale akcja będzie trochę bardziej rozwinięta i nie będzie się ograniczała tylko do Ulumi :)

4 komentarze:

  1. Super rozdział ♥ Mam nadzieję, że Ulrich zostanie we Francji... Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne ;-) czekam na rozwój akcji. Lubię czytać o Ulumi :-). Poza tym ciekawi mnie wyjazd Ulricha - niby się obawiam, ale wyczekuję happy endu ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki <3 Wejścia sobie, ale komentarze na prawdę potrafią człowieka podnieść na duchu.

      Usuń